Jak działa siła internetu? A no właśnie tak, że wystarczy jeden wpis na blogu i udostępnienie do na facebooku aby zrobił się z tego ogólnopolski szum medialny. Tylko tyle :)
Od poniedziałku kiedy wrzuciłem na facebooka link do tego bloga informacje o moim byłym autku trafiły na łamy portali:
nj24.pl, jelonka.com, prw.pl, dziennik.pl, tvn24.pl, wp.pl.
Mówiły o tym
Radio Wrocław, Trójka, Radio Zet, TVN24, TVN, Polsat News...
Informacja ta zapłonęła na pierwszej stronie wykopu
i najważniejsze: PIERWSZA STRONA NA JOEMONSTER.ORG :D
i prawdę mówiąc nie wiem kto i gdzie jeszcze o nim wspominał, ciężko jest to wszystko prześledzić. Sam blog zanotował od tamtego czasu 55 tys. odsłon! Nie jestem w stanie oczywiście policzyć ilości udostępnień na facebooku.
Tak prawdę mówiąc, to jest to lekko mówiąc masakra. Wiedziałem, że kiedy Łużyn mówił, że jest to dobra historia to miał rację. Ale tego całego zainteresowania się kompletnie nie spodziewałem. Zresztą chyba nikt by się nie spodziewał.
Cóż, ciekawie było, ale na szczęście zainteresowanie tematem wygasa. Z całej tej sytuacji warto zapamiętać sobie jedno, ten konflikt jest naprawdę bliżej niż nam się wydaje!
A jak znajdę jeszcze coś o Pajero to wrzucę. A zobaczę zresztą, może sam coś od czasu do czasu jeszcze tu dopiszę, niekoniecznie na tematy związane z pajero.
To jeszcze tak na zakończenie filmik z zabaw Pajerakiem na poligonie w Jeleniej:
Historia którą chcę Wam opowiedzieć jest tak niezwykła, że czasami aż trudno w nią uwierzyć. W końcu większość z nas kupuje sobie samochody a potem się z nimi rozstaje. Jednych pozbywamy się z uczuciem ulgi, rozstanie z innymi jest dla nas trochę trudniejsze. O jednych pragniemy jak najszybciej zapomnieć, inne zostają w naszej pamięci na długo, po latach jeszcze wywołując sentyment i miłe wspomnienia. Rzadko jednak mamy możliwość śledzenia dalszych losów naszych samochodów, a nawet jeśli byśmy ją mieli to prawie zawsze te losy nie są na tyle interesujące aby się nimi zajmować.
i tu właśnie kluczowe jest słowo "prawie". Bo jednak czasami samochód którego, zdawało by się odsyłamy na zasłużoną emeryturę potrafi znów znaleźć się w naszym życiu, w baaardzo zaskakujących okolicznościach!
HISTORIA PAJERO
Ale zacznijmy od początku, był 17 stycznia 2009 gdy wybrałem się do Radzynia Podlaskiego po niego:
Mitsubishi Pajero II, 2,5 TD, SuperSelect, 1993 rok produkcji. Długo szukana, wymarzona terenówka :) A potem długo i dobrze nam służył, choć czasami też się psuł.
Namiętnie zjadała go rdza, ale dzielnie spisywał się w terenie
Pomimo tego, że był seryjną terenówką, to naprawdę dawał radę
choć czasami potrzebował pomocy ;)
czasami nawet większej niż mniejszej
Zjeździł z nami kawałek Europy (potrafił też w związku z tymi podróżami dostarczyć dodatkowych emocji)
ale wszyscy go naprawdę bardzo lubili (nawet moja żona, choć zarzekać się będzie do dziś, że go nienawidziła ;)
Aż przyszedł taki czas, że ilość awarii i rdzy w, bądź co bądź 21 letnim aucie, była tak duża, że podjęliśmy decyzję o odesłaniu Pajeraka na zasłużoną emeryturę. Wystawiony został na aukcji
Wielu przyjeżdżało i oglądało, ale skala napraw odstraszała większość potencjalnych kupców. Aż któregoś dnia po południu odebrałem telefon i wieczorem moja terenówka pożegnała się ze mną na zawsze. Jeszcze ostatnie zdjęcie, bo miałem już go więcej nie zobaczyć (przynajmniej tak mi się wtedy zdawało).
Autko odjechało pod koniec czerwca 2014. Przez prawie 9 miesięcy oswoiliśmy się już z jego brakiem (i z większą ilością pieniędzy jaka nam zostawała w portfelu co miesiąc zamiast wędrować do kieszeni mechaników), aż tu nagle nadszedł pewien marcowy dzień.
TELEFON OD SŁUŻB
- "Dzień Dobry, Pan Mateusz? ******** (imię i nazwisko oficera) ******** (nazwa pewnej służby specjalnej). Czy jest Pan właścicielem samochodu Mitsubishi Pajero, o numerze DJ 43906?"
Aż mnie zatkało... myślę sobie, ******** dzwoni w sprawie mojego samochodu? - Nie, samochód sprzedałem pod koniec czerwca ubiegłego roku - odpowiedziałem, usilnie zastanawiając się o co może chodzić, bo przecież na pewno nie o niezapłacony mandat!
- "Panie Mateuszu, odnaleźliśmy Pański samochód, a przynajmniej wg. CEPiK-u nadal jest Pan jego właścicielem, (to też swego rodzaju paradoks, chcąc być dobrym obywatelem już następnego dnia po sprzedaży zgłosiłem ten fakt w wydziale komunikacji co zostało potwierdzone mi stosowną pieczątką na umowie kupna - sprzedaży, a mimo to po pół roku nadal w systemie widnieję jako właściciel auta). Tak więc Panie Mateuszu, Pański samochód odnalazł się na Ukrainie. A dokładnie w Donbasie. Wykorzystywany był przez siły Ukraińskie w walkach z separatystami, cały czas jest na polskich, PAŃSKICH tablicach rejestracyjnych. Obecnie wpadł w ręce separatystów i wykorzystywany jest w rosyjskiej propagandzie jako dowód na to, że Polacy są obecni na Ukrainie.
- eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee... wow - to jedyny komentarz na jaki się zdobyłem w pierwszej chwili. Rozmowa oczywiście jeszcze chwilę potrwała ale dotyczyła głównie kwestii przesłania skanów dokumentów. Nic więcej Pan z ******** nie powiedział i zostawił mnie w stanie najwyższego szoku.
Po skończonej pracy i powrocie do domu zabrałem się za przeszukiwanie internetu. Uruchomiłem moje prawie już zapomniane pokłady języka rosyjskiego wspomagając je translatorem google i rozpocząłem poszukiwana. Znalazłem zdjęcie.
ZAMIAST EMERYTURY NA WOJNĘ
Zdjęcie które całkowicie potwierdziło słowa Pana z ************ o tym, że mój samochód wyruszył na wojnę
Zdjęcie wykonano prawdopodobnie w Charkowie. Czy przed walkami w których brał udział, czy pomiędzy, ciężko powiedzieć, ale już widać, że samochód jest trochę uszkodzony. Lewe przednie nadkole wgniecione, szybka zbita, tylne lewe drzwi odstające, ukraińskie barwy... no i ten napis na tylnej szybie. Co oznacza zgadnijcie sami (nie jest to tablica rejestracyjna :).
Więcej znaleźć mi się nie udało. I pewnie nic więcej bym nie wiedział gdyby tematem nie zainteresował się mój kolega GP który rosyjski zna bardzo dobrze i postanowił zagłębić się bardziej w rosyjską propagandę.
Na youtube znalazł film separatystycznej telewizji a na nim... mojego Pajeraka:
Separatysta opowiada na nim o zdobyczach pod Debelcewem, jedną z nich jest między innymi Pajero
Opowiada jak zostało trafione i o tym, że Oni go sobie naprawią i będzie służył im.
Demonstruje polską naklejkę rejestracyjną (zresztą pod spodem są resztki naklejki z Radzynia Podlaskiego której nigdy już mi się nie chciało dodrapać do końca).
I ostatnie spojrzenie na miśka. Obecnie jego "właścicielem" jest Grupa Szybkiego Reagowania "Batman" (ich profil na FB).
A tu możecie obejrzeć cały filmik (Pajero występuje od 01:30)
ZAKOŃCZENIE
I to by było na tyle niezwykłej historii samochodu który od spokojnej rodziny, z Karkonoszy trafił w samo serce wojny. Który zamiast fotelika mojego syna i jego zabawek wozi kałachy...
Dzięki serdeczne GP-iemu za wyszukanie filmów i linków i Łużynowi za namówienie mnie na podzielenie się tą historią :)
Jeśli trafię jeszcze kiedyś na ślad Pajero to nie omieszkam o nim wspomnieć :)